Brudnopis wpisany z rękopisu dn. 12 IX 2006r.
– jeszcze ma być poprawiony.
Maria Czesława Czernkowska, z domu
Grębosz |
Pogrzeb dn. 8 IX 2006r.
Mamusia urodziła się w 1930r. na Wileńszczyźnie, ale
pochodziła z Małopolski i to właśnie tam – w Tarnowie –
się wychowała, szkończyła technikum i rozpoczęła
pracę. Jako dziecko, przeżyła wojnę i trudne lata
powojenne. Po rozpoczęciu pracy, miała dość typowe
życie w powojennej Polsce. Opowiadała nam, na przykład, jak
długo składała aby kupić pierwszy rower. Ale miała
też radość ż życia. Czasami trudno zrozumieć,
że przecież nie zawsze była „Mamusią”. Odwiedziła
Czechy i wschodnie Niemcy z podróżami organiozowanymi przez PTTK.
Miała grono przyjaciółek i przyjacieli, śmiała się,
kochała swoją rodzinę. Uczestniczyła w życiu rodzinnym
siostry i brata, i została chrzestną naszego kuzyna Staszka.
W 1964r. wyemigrowała do Hobartu, wyszła za mąż i
założyła rodzinę, Tu właśnie zaczął
się drugi etap jej życia: życie kochającej żony i
matki. Znalazła się w obcym kraju z obcym językiem, ale szybko
się zadomowiła, choć czuła tęsknotę do rodziny i
ziemii rodzinnej.
Jako matka, Mamusia bardzo dbała o swoją rodzinę.
Przeglądając zdjęcia w tym tygodniu zauważyłem,
że na jednym napisała „Wielka miłość dla
męża i dzieci”. Jako synowie, jesteśmy bardzo
szczęśliwi, ponieważ Mamusia od nas nie wymagała
żadnego szczególnego kirunku życiowego. Po prostu zachęcała
nas do starania się, do maksymalnych wysiłków. Ale wszystko to
się odbywało drogą wsparcia, porad, a nie wymagań.
Szczególnie zwracała naszą uwagę na potrzebę równowagi w
życiu. „Nie zapracujcie się za bardzo, nie ulegajcie wpływowi
stresu.” To właśnie dzięki rodzicom mamy to, co teraz mamy.
Mamusia zawsze była przy nas, gdyśmy ją potrzebowali –
całość jej życia była związana z potrzebami i
radością swojej rodziny. Dbała o nasze zdrowie, martwiła
się o nas, kochała nas.
Co do życia towarzyskiego, Mamusia była cichą osobą.
Nie życzyła, aby wokół niej robić za wielki szum; dla niej
był najważniejszy kontakt z ludźmi, a nie pretensje. Dla
Mamuisii było ważne, aby się zrewanżowywać za
zaproszenia, za kolacje, itp. Nawet przy tym się trzymała wtedy gdy,
ze względu na wiek, nikt inny od niej tego się nie spodziewał,
Synom chciała pomagać nawet wtedy, gdy to już synowie chcieli
zadbać o nią. Ale ze synów była bardzo dumna, i za to
jesteśmy wdzięczni.
Gdy urodzili się wnuki, Aleksander i Andrzej, Mamusię znów
napełniła radość. Korzystała z okazji ich
rozpuczać, kupując słodycze i zabawki. Dbała o nich, i nie
chciała aby nikt na nich nie krzyczał. Lubiła z nimi
chodzić na basen, lubiła przy nich być gdy zasypiali. A wnuki
pamiętają, że ona lubiła sobie przygotowywać ciekawie
pachnące potrawy.
Co Mamusia lubiła robić dla wypoczynku? Bardzo lubiła
pracować w ogrodzie, lubiła czytać i oglądać dziennik
polski w telewizji. Tez lubiła muzykę operetkową.
Przyjazd do Australii,i tęsknota za rodziną w Polsce, miały
wpływ na jej zdrowie. Gdy Marek i ja dorastaliśmy, to Mamusia czasami
miała problemy zdrowotne. Gdy musiała pojechać do szpitala,
myśmy bardzo za nią tęsknili.
Końcem lat 90tych, wykryto u Mamusii raka piersi. Wyleczono
ją z tego, i na sprawdzianie po pięciu latach stwierdzono, że
wyleczono skutecznie. Bez problemów żyła w Hobarcie, opiekując
się Tatusiem podczas jego choroby, ale cztery lata temu on zmarł.
Jednak Mamusia dalej sobie dawała rady, odwiedzając synów w Sydney
regularnie.
Początkiem zeszłego roku odkryto znowu nowotwory. Myśmy
Mamusię sprowadzili do Sydney, aby nią się opiekować.
Zasiała u mnie na ogrodzie szereg warzyw, truskawki, itd. Ale kila
miesięcy temu już była za słaba aby ogrodem się
opiekować, i zaczęła spędzać coraz więcej czasu w
domu – pierw czytając w łóżku, a później tylko
odpoczywając. Gdy kilka razy osłabła, to dzięki synowej Mae
zawieziono ją do szpitala. W zeszłym tygodniu Mamusia odeszła
nam na zawsze. Pozostanie zawsze w naszych sercach.
Po cmentarzu,
rodzina zaprasza na małe przyjęcie w Polskim Klubie.